WILK Z WALL STREET
Najsłynniejsza tegoroczna produkcja, czyli wilk z Wall street. Film trwa 3h a ogląda się go tak jakby trwał godzinę, a w momencie gdy się kończy czujemy niedosyt. Do dziś nie rozumiem dlaczego Leonardo Di Caprio nie dostał za tę rolę Oscara. Wczuł się w nią doskonale, oglądając film czujemy się jakbyśmy tam byli. Film jest perfekcyjny pod każdym względem i naprawdę jestem pod jego ogromnym wrażeniem. "Wilk" to "Chłopcy z ferajny" w świecie giełdowych graczy. Kariera Wilka z Wall Street rozpoczęła się pod koniec lat 80. Początki nie były łatwe. Dzień po tym, jak bohaterowi udało się zdać egzamin na maklera, załamała się giełda, a przedsiębiorstwo, w którym pracował, poszło do piachu. Belfort zdobył wówczas zatrudnienie w podrzędnej firmie handlującej akcjami śmieciowych spółek. Szybko odkrył, że przy odrobinie kreatywności (czytaj: ściemnianiu klientom, ile wlezie) może na tym zbić miliony. Jak pomyślał, tak zrobił. Z czasem skromne mieszkanko wymienił na wypasiony penthouse, niewygodne siedzenie w publicznym autobusie na ferrari, a żonę-fryzjerkę na żonę-modelkę. Choć "Forbes" nazwał Belforta pazernym krętaczem, w kolejce po etat u niego ustawiały się długie rzędy petentów. Jeśli ktoś jeszcze nie widział tego filmu zdecydowanie powinien go zobaczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz